Po wpisie o znaczeniu zaufania i relacji (tutaj) oraz adaptacji z uwzględnieniem perspektywy dziecka (tutaj), czas na konkret w postaci listy książek dla dzieci, które poruszają temat przedszkola i adaptacji. Nie będzie to długa lista, ponieważ są na niej tylko wybrane pozycje, które chcę polecić jako takie, które faktycznie mogą być pomocne. Przejrzałam kilkanaście książek i z nich wybrałam te, w których jest miejsce na różne emocje dzieci, na różne sytuacje, a przedszkole nie jest przedstawione jako bajeczna kraina pełna (wyłącznie) radości. W moim zestawieniu nie ma więc tych pozycji, w których mówi się dzieciom, że płacz jest czymś złym, że nie mogą tęsknić albo muszą wykonywać wszystkie polecenia i siedzieć z nogami w kokardkę albo z palcami na buzi. Postawiłam na książki, które traktują dzieci poważnie, a adaptację jak proces, w którym mogą zadziać się różne rzeczy, a trudne emocje nie są powodem do zawstydzania albo przemilczania.

/Po kliknięciu na zdjęcie książki, zostaniecie przekierowani na stronę wydawcy/

P4194809

Na pierwszy ogień „Uśmiech dla żabki” duetu Wechterowicz i Dziubak. W mojej ocenie nie ma (a przynajmniej ja nie znam) lepszej książki podejmującej temat rozłąki, rozstania i tęsknoty. Żabka co prawda nie idzie do przedszkola, ale tęskni za mamą, która jest w pracy, mam jednak wrażenie, że to ogromny atut tej książki. Dlaczego? Po pierwsze dlatego, że czyni ją uniwersalną, bo przecież są dzieci, które idą do klubu malucha, zostają z nianią, babcią albo chodzą do tzw.dziennego opiekuna. Te dzieci też tęsknią i też doświadczają całej palety emocji. Po drugie emocje właśnie – w tej książce to one są najważniejsze, a zaraz po nich strategie i próby szukania takich sposobów, które nie usuwają frustracji, ale pomagają jakoś sobie z nią poradzić. Po trzecie, pozostając przy emocjach, ta książka wydaje się być prawdziwa. Jest trudno i smutno, bo mama jest daleko. Nie ma sztucznej radości, udawania, bagatelizowania ani też wyolbrzymiania. Jest prawdziwie i to jest bardzo ważne.

Bardzo lubię tę książkę i chciałabym, żeby wiedziało o niej jak najwięcej osób. Jeśli jeszcze nie znacie „Uśmiechu dla żabki” Wydawnictwa Ezop, koniecznie sięgnijcie po tę pozycję.

***

 KK_w_przedszkolu01

Kolejna pozycja „Kicia Kocia w przedszkolu” Anity Głowińskiej. Najbardziej lubię tę książkę za to, że… w przedszkolu obiad może nie smakować i nikt dzieci do tego obiadu nie zmusza. Podobnie do zabaw, drzemki, pożegnań według schematu i innych przedszkolnych punktów. Kicia Kocia nie ma problemów z rozstaniem z mamą, bo „wie, że mama przyjdzie po nią po podwieczorku”. Jest to wyraz pewnej konsekwencji, którą widać w pozostałych pozycjach z serii Kicia Kocia – dziewczynka ma bliską relację z rodzicami, spędzają razem dużo czasu i rozmawiają na przeróżne tematy. Podoba mi się, że to poczucie bezpieczeństwa i zaufanie jest przeniesione na teren przedszkola, choć warto pamiętać, że dzieci będące w bezpiecznych relacjach też mogą mieć problemy z adaptacją i to jest zupełnie normalne.

Warto sięgnąć po tę pozycję, jak również po pozostałe z tej serii, np. tę o placu zabaw, w której poruszony jest wątek relacji z rówieśnikami, które czasem łączą się z lękiem i niepewnością (i to też może być „kawałek”, który dotyczy przedszkola).

***

mm_zuzia_idzie_do_przedszkola

„Zuzia idzie do przedszkola” Schneider Liane to kolejna pozycja, jednak mam do niej pewne „ale”. Zuzia szykuje się do przedszkola, odwiedza lekarza, myje się i ubiera. W szatni nie chce tak szybko rozstać się z mamą i… i nic właśnie. Nauczycielka ją zagaduje, z ust mamy nie pada nic i te emocje Zuzi gdzieś sobie wiszą bez uwagi dorosłych (ja mam na to taki sposób, że dodaje od siebie kilka zdań i ogarniam tę sytuację z uważnością dla Zuzi). Dla równowagi natomiast podoba mi się to, że pojawia się wątek trudności, np. w łazience.

***

2

„Rok w przedszkolu” nowa pozycja Wydawnictwa Nasza Księgarnia, zupełnie inna niż wymienione dotychczas, jest to bowiem książka obrazkowa (zwana też niekiedy „oczopląsową”, co idealnie oddaje wrażenia, jakich można doświadczyć oglądając te obrazki, elementy i przygody bohaterów). „Rok w przedszkolu” to nie jest książka o adaptacji, ale o przedszkolu w ogóle i o tym, co się w nim dzieje na przestrzeni roku.

Bez wątpienia jest to placówka pełna chaosu i myślę, że mogą być dzieci, dla których będzie to przytłaczające. Podoba mi się jednak to, że wśród wielu wątków w tej książce, są też te trudne, np. dotyczące Aleksa – chłopca, który nie chce chodzić do przedszkola, jest wycofany, wszędzie nosi ze sobą poduszkę i tęskni za mamą. Przedstawienie jego historii ma w sobie coś autentycznego – chłopiec nie zmienia się nagle w petardę tryskającą szczęściem i przez całe 12 miesięcy jest lekko wycofany. Szuka aktywności blisko nauczycielki, trzyma się nieco z boku, wchodzi w relacje z dziećmi po swojemu i, mimo tych trudności, znajduje przestrzeń dla siebie i na siebie. Postać Aleksa to dobry punkt zaczepienia do rozmów o tym, że ludzie są różni i mogą różnie reagować. Myślę też, że być może będą dzieci, które w Aleksie odkryją cząstkę siebie i to pomoże im uwierzyć, że nie trzeba być „hej do przodu”, żeby stopniowo i w swoim tempie przyzwyczajać się do nowego miejsca.

Jeszcze jedna informacja, być może będzie dla kogoś z Was ważna – w tej książce, w listopadzie, całe przedszkole świętuje Halloween. Piszę o tym, bo wiem, że macie różne podejście do tej kwestii, więc warto o tym wiedzieć przed zakupem.

***

To tyle, krótka ta moja lista, prawda? Z 14 książek o przedszkolu, które specjalnie przeczytałam, z pełną świadomością wybrałam cztery. Być może przegapiłam jakąś sensowną pozycję, więc jeśli macie na nią namiar, dajcie proszę znać w komentarzu. W moim zestawieniu nie ma dwóch pozycji, nad którymi długo myślałam. Po pierwsze nie ma kultowej Baśki, która w naszym domu jest książkowym wyborem numer jeden (dla naszej córki). Nie ma jej dlatego, że „Basia i przedszkole” nie dotyczy adaptacji, a relacji z rówieśnikami. Poza tym, mimo, że jest to część o akceptacji i unikaniu uprzedzeń, jest tam kilka typowo „baśkowych tekstów”, które budzą kontrowersje wśród rodziców. Mnie bliżej jest do tego, że nie trzeba unikać pewnych treści i zwrotów, a po prostu rozmawiać o nich z dziećmi. Mimo wszystko myślę, że luźny język Basi i stwierdzenia, że przedszkole jest głupie, niekoniecznie są tym, czego mogą potrzebować dzieci na etapie adaptacji. No i powtórzę – ta część Basi nie dotyczy początków przedszkola, bo tytułowa bohaterka ma już pięć lat.

Na mojej liście nie ma tez pozycji inspirowanej (rzekomo) NVC, czyli „Kubuś idzie do przedszkola”. Wypożyczyłam tę książkę z biblioteki i mam mieszane uczucia. Z jednej strony jest tam uważność na emocje dziecka (w języku nauczycielki), z drugiej są rodzice, którzy mówią Kubie, że nie może płakać. Jest tam też kilka momentów, które mogą generować lęki, niekoniecznie uzasadnione. Gdybym więc miała ją komuś polecić, to raczej nauczycielom i rodzicom, którzy na końcu znajdą przykłady komunikatów, które mogą być pomocne w rozmowach z dzieckiem. Nie jest to, przynajmniej według mnie, książka, która pomoże w adaptacji, zwłaszcza dzieciom lękowym i wrażliwym.

To był trzeci, przedostatni wpis o adaptacji do przedszkola. W ostatnim napiszę kilka słów o samym momencie rozstania i pożegnania z dzieckiem.