Pewnie już słyszeliście, że sierpień to taka niedziela wśród miesięcy – niby odpoczywasz, ale wiesz, że to zaraz się skończy. Jeśli macie na horyzoncie szkołę, to przypuszczam, że przynajmniej część z Was jedną nogą jest jeszcze w basenie, ale drugą już szuka bidonów, śniadaniówek itp.

Dla mnie sierpień to czas konsultacji wokół nowego – adaptacji do przedszkola lub do szkoły. To zupełnie zrozumiałe, że rodzice mają wtedy dużo pytań i wątpliwości, bo to zmiana nie tylko dla dziecka. Jeśli macie w domu pierwszoklasistę//tkę, w ostatnich dniach sierpnia warto postawić na:

Normalność – pewnie każdy z nas ma swoją definicję, ale mnie chodzi o to, żeby pamiętać, że szkoła będzie częścią Waszego życia, a nie jej sensem. Warto wplatać przygotowania do codzienności, ale nie dać im zawładnąć każdą minutą. Dzieciom (i Wam) dużo bardziej posłuży spokój niż przygotowania niczym do lotu w kosmos. Wydech a nie wdech.

Przyjrzenie się sobie – jak już jesteśmy przy lataniu to warto przyjrzeć się, jak często wsiadacie do wehikułu czasu. A co we wrześniu, a jak sobie poradzi, a jak spakuje plecak, skoro teraz wszystko gubi, czy ktoś je polubi, czy nauczyciele będą mili? Takie loty do przyszłości napędzane są często lękiem – warto mu się przyjrzeć, spotkać się z nim. Macie prawo się bać, bo nowe zwykle budzi wątpliwości.

Ruch i kontakt z naturą – to proste i jednocześnie trudne zalecenie. Mówiąc o ruchu nie mam na myśli sali z kulkami ani tłocznego placu zabaw. Wyprawa do lasu, śniadanie nad jeziorem, albo piknik w miejskim parku mogą być świetną opcją na regulację napięcia w każdym z Was. Wybierzcie to, co lubicie Wy i dziecko.

Odejmowanie zamiast dokładania – uznajmy metaforycznie, że każdy z nas ma pulę zasobów. Stres mocno ją obciąża, w zasadzie we wszystkich wymiarach – od biologii, przez zasoby poznawcze, emocjonalne itd. Pomyśl, co z puli przeciążeń możesz odjąć swojemu dziecku (i sobie), żeby miało więcej zasobów na początek roku. To dobry czas na wspólne kucharzenie tego, co lubicie jeść. Na bliskość na dywanie. Na wzięcie na siebie listy rzeczy do spakowania. Tak, wiem, powstają książki o zarządzaniu dziećmi w czasie, ale bądźmy szczerzy – czas stresu to nie jest czas wychowywania. Wprowadzicie to później, a to, co musi ogarnąć głowa, weź teraz na siebie. Nie pakuj się za dziecko, ale bądź wsparciem, które podpowie i na początek wesprze doświadczeniem w organizacji (np. zrobi listę i razem będziecie skreślać to, co już macie).

Wyjście z roli – ja wiem, że pierwszak w rodzinie kusi wszystkich. A jak tam przed szkołą, stresujesz się trochę? Książki już kupione? Będziesz w klasie A czy B? – to tylko część pytań, z którymi mierzą się dzieci. Wiele z nich wcale nie ma ochoty rozmawiać, a już na pewno nie ma przyjemności z sytuacji, w których te pytania mają formę przesłuchań albo redukcji dorosłego napięcia.

Jeśli to Twoje pytania, daj dziecku ciekawość a nie ciekawskość:

Ciekawe jak to będzie? Myślisz o tym czasem?

Jak będziesz chciała, opowiem Ci trochę o mojej szkole, możemy pooglądać zdjęcia, chcesz?

Daj też dziecku znać, że zawsze może z Tobą porozmawiać. W myśl piosenki “Po prostu bądź”.

Jeśli to pytania innych osób, sprawdź jak dziecko się ma (być może są mu zupełnie obojętne, a może potrzebuje, żeby nieco je przeformułować)

Hmm, babcia tak dopytuje, bo może wspomna jak to było, kiedy szykowała się do szkoły. Jak myślisz?

Potrzeby rozwojowe – pierwszaki to dzieci na rozdrożu – już niby szkoła, ale emocjonalność nadal dziecięca (i dobrze!). Postaw na autonomię, bycie branym pod uwagę, potrzebę przynależności np. przy kompletowaniu wyprawki. Ja wiem, że prawdopodobnie Ciebie ta postać na zeszycie nie zachwyca, ale dowiedz się kto to taki i dlaczego ta okładka jest taka atrakcyjna. To dobra okazja, żeby zajrzeć do świata dziecka i pomóc mu decydować, wesprzeć je w rezygnowaniu, ale przede wszystkim dać okazję do (przynajmniej kilku) samodzielnych wyborów.

Przytulasy bez limitu (oczywiście, jeśli Twoje dziecko je lubi) – za chwilę wejdziecie w etap “to obciach” i “ale buziaki to tylko w samochodzie”. To naturalne, pamiętaj o potrzebie przynależności i o tym, że w wieku szkolnym to nie my, ale inne dzieciaki, stają się ważną grupą odniesienia. Nie zapominaj jednak o wspomnianym wyżej rozdrożu – to, że Twoje dziecko rozmawia o ekologii i negocjuje podwyżkę kieszonkowego, nie oznacza, że nie potrzebuje już bliskości. Ba! Właśnie teraz potrzebuje jej jeszcze więcej. Daj mu znać (gestem, słowem), że rodzicielska ładowarka czułości jest w gotowości. Dotyk i bliskość to bardzo dobre sposoby na regulację napięcia.

Grupę wsparcia (dla Ciebie) – pod klatką, na facebooku, na korytarzu w szkole. Wsparcie społeczne to jeden z najlepszych czynników chroniących przed konsekwencjami stresu. Czasem nie trzeba wiele, a jedynie zrozumienie w oczach drugiego rodzica. Znam to, też tak mam, dla mnie to też nowe i trudne.

I pamiętaj o dwóch złotych zasadach:

  • im więcej zmian, tym rób mniej – mniej presji, mniej ciśnienia, mniej wielkich przygotowań, mniej oczekiwań, mniej samodzielności (masz prawo mieć trudno i prosić o wsparcie),
  • szkoła to fragment, nie sens życia.

Powodzenia!