Tylko krowa nie zmienia zdania – moja przyjaciółka z dzieciństwa powtarzała to niemal w każdej dyskusji. Dwadzieścia lat temu owe dyskusje pewnie nie były zbyt poważne, choć dla „ówczesnych nas” mogły być rozmowami życia. I choć to zdanie nie powala swoją mądrością, to nie można mu odmówić sensu. Dzisiaj dodałabym, że oprócz tej krowy, wciąż jest na świecie wielu ludzi, dla których zmiana zdania w rozmowie z dzieckiem wydaje się być porażką i czymś zupełnie niedopuszczalnym.

Granice są ważne. Słowo „granice” to jedno z tych, które królują w rodzicielskim słowniku. Dzieci muszą znać granice, twierdzą specjaliści, a inni dodają, że owszem, ale te osobiste, bo to one uczą nas trwania w relacji. Jedną z tych mitycznych granic, które mają już znamiona nietykalności, stała się ta dotycząca słowa. Bo słowo się rzekło. Jak rodzice tak mówią, to tak ma być. I nie ma dyskusji. Proszę to przyjąć do wiadomości i tyle.

Wymóg bycia konsekwentnym uważam za absurdalny. Oznacza to przecież, że nie pozwala się innym wpływać na swoje działanie. Gdyby było się naprawdę konsekwentnym, trzeba by za pięć lat myśleć dokładnie to samo, co dziś. Nie można być konsekwentnym dla samej konsekwencji, a dzieci nie powinny mieć obowiązków dla samych obowiązków. Musi być w tym wszystkim jakiś sens.

Jesper Juul „Przestrzeń dla rodziny”

Dzieci potrzebują przywództwa dorosłych, ale nie dowództwa. Dla mnie to bardzo istotna różnica. To my trzymamy ster, to my nadajemy kierunek, ale wcale nie oznacza to, że jesteśmy nieomylni i zamknięci na zdanie naszych dzieci. Nawet jeśli nie możemy go wprowadzić w życie, to możemy wysłuchać. Nawet jeśli nie zmienimy kursu, możemy rozmawiać o alternatywach i dostrzegać dla nich miejsce. Zawsze, kiedy przychodzi mi do głowy myśl o zmianie zdania, przypominam sobie wszystkie te sytuacje, w których upór zdecydowanie nie pomaga. Od banałów przy wyborze tapety do sypialni, przez wybór miejsca na wakacje aż po imię dziecka czy słynne „metody wychowawcze”. Ale to nie dotyczy tylko życia rodzinnego i bliskich relacji, ale w zasadzie wszystkich, w których uczestniczymy. Oczywiście własne granice są ważne i asertywność też jest na topie, ale czasem można po prostu ustąpić. Otworzyć się na głos drugiej osoby, zrobić dla tego głosu miejsce. Ponoć w dobrym związku ważny jest kompromis, a relacja z dzieckiem nie jest tutaj wyjątkiem.

Kiedy zamiast obiadu będą borówki, nic się nie stanie. Kiedy wypowiem zdanie „no dobrze, możemy jeszcze zostać na dworze”, nic się nie stanie. Kiedy dziecko pokieruje zabawą i powie mi, co mam robić, nic się nie stanie. Nie stanie się też wtedy, kiedy zmienię zdanie w czasie zakupów, podczas wyjazdu albo w każdej innej, codziennej czynności. To nie będzie zamach stanu na moją pozycję, ani pierwszy krok do „teraz się zacznie”. Bo przewodnik, który na chwilę zejdzie z trasy, nadal może dotrzeć do celu.

źródło zdjęcia: flickr, Aleksandar Lazovski