Nie, nie. Nie będzie to wpis o wiosennej metamorfozie i nowych trendach w modzie dla biegaczy. Chociaż ubrania nie są bez znaczenia. Ma być wygodnie, nie krępować ruchów, z opcją ubrudzenia, porwania i totalnego zniszczenia. Bo dzieci muszą się ruszać. Ba! Dzieci chcą się ruszać. Odkrywcze, prawda? A jednak. Bo mimo, iż wszyscy wiemy, że ruch jest ważny, to mało kto pamięta o tym na co dzień. Przepis na szczęśliwe dzieciństwo to dla mnie trzy składniki: bliskość, dobre odżywianie i ruch, dużo ruchu. Żadne tam zabawki i zajęcia dodatkowe, ale ruch. Wolny, nieskrępowany, nieograniczony ruch.

Stopklatka z dzieciństwa – kanapka z dżemem i bieg na dwór. Druga stopklatka – nauczycielka biologii (!) krzycząca na szkolnym korytarzu „Nie biegaj, bo się spocisz!”. Stopklatka trzecia, dzisiejszy spacer – większość mijanych dzieci siedzi w wózkach, na zjeżdżalni sami twardziele, sztuk cztery, których w nawiązaniu do tej książki, nazywam zimą „ostatnimi dziećmi placu zabaw”.

Ruch to zdrowie, to nie frazes. Obok emocjonalnej dostępności rodzica, to podstawa w rozwoju dziecka. Zaczyna się jeszcze w brzuchu mamy, potem w jej ramionach, chuście, w pierwszych nieśmiałych obrotach na plecy-brzuch, raczkowaniu i wreszcie samodzielnych krokach. Napędza, motywuje, stymuluje. Samo dobro. I choć nie zdajemy sobie z tego sprawy, to ma on ogromne znaczenie dla całościowego rozwoju dziecka, nie tylko tego w sferze fizycznej. Układanki, szlaczki i wieże z klocków są ważne, ale ruch całego ciała jeszcze bardziej. Ruszając się dowiadujemy się czegoś o swoim ciele, o jego położeniu, możliwościach i ograniczeniach. Jesteśmy w tunelu, pod stołem, na schodach. Biegniemy przodem do taty, cofamy się i szukamy plecami ściany. Możemy przyspieszyć i zawrócić. Podskoczyć i kucnąć. Stać na palcach albo na piętach. A to są wielkie rzeczy!

Ruch na rozruch rozwoju

Wszystko zaczyna się w brzuchu matki i trwa na wiele tygodni po narodzinach. Spokojne bujanie, rytm kroków, wchodzenie po schodach, kołysanie w chuście (więcej tutaj). Ruch od początku jest więc czymś oczywistym, wpisanym w naszą naturę. Przez kilkanaście pierwszych miesięcy dziecko poznaje świat poprzez zmysły i aktywność ruchową. Sięga po grzechotkę, zrzuca zabawki na ziemię, raczkuje w kierunku psa. Cieszymy się każdym przejawem owej aktywności, notujemy w rodzinnych kalendarzach i publikujemy na facebooku. Jakieś 1, 5 roku później nie zwracamy na to już takiej uwagi, ot dziecko, musi się wybiegać, spalić energię. A nie o samą energię tu chodzi. Ruch umożliwia poznawanie i zdobywanie doświadczeń. To, co dla nas dorosłych jest oczywiste, dla dziecka jest wielkim odkryciem. Aktywność ruchowa to nie tylko „wyżycie się”, ale przede wszystkim ważna lekcja – To jest moje ciało! Co takiego potrafi? To jestem ja! Co takiego potrafię?

Nie wiem czy macie takie obrazki w głowie – Wasze dzieci po raz pierwszy – na podłodze, w piaskownicy, na karuzeli, na huśtawce, na zjeżdżalni. Dla nas to rozkoszny widok, dla nich niesamowite doznania. Nowe, pierwsze, inne. Żaden leżaczek nie dostarczy tych wrażeń. Żadna układanka tego nie zastąpi. Doświadczenie swojego ciała w różnych sytuacjach to jedna z najważniejszych lekcji na swój temat. Repertuar ruchów to nie tylko te związane z motoryką dużą (czyli całym ciałem), ale też ruchy dłoni i palców, czyli motoryka mała. Wkładanie, przekładanie, zbieranie kamieni, podnoszenie kasztanów. W każdym, nawet najdrobniejszym ruchu jest moc, której nie zastąpi  narzucona z zewnątrz stymulacja.

Biegaj aż się spocisz, aż się ubrudzisz, aż upadniesz i się podniesiesz, aż wejdziesz na górkę i z niej zejdziesz. W domu tarzaj się po podłodze, pokonuj przeszkody z poduszek, wspinaj się na plecy taty, bujaj się na nodze mamy. Siłuj, ciągnij, pchaj. Aż się spocisz, a nawet dłużej.

Więcej na temat ruchu w rozwoju dziecka:

Fundacja Rozwoju Dzieci

Agnieszka Stein

Dzieci są ważne

źródło zdjęcia: flickr, Brittany Miller~Martin