Czasami nie wiem. Nie wiem, jak się zachować. Nie wiem, co powiedzieć. Nie wiem, jak zareagować. Czasami nie wiem i przyznaję się do tego przed moim dzieckiem. To wszystko przyszło samo, w środku „buntu” dwulatka i w czasie jednej z tych sytuacji, o której podręczniki piszą jako o typowej. Już nie pamiętam czy to była scena na chodniku, placu zabaw czy podczas wyboru bluzki. Pamiętam jednak, że byłam zmęczona i przeciążona, a jedyne, co przyszło mi do głowy, to moje „Nie wiem. Potrzebuję usiąść i pomyśleć, pobyć chwilę ze sobą.”

Ktoś powie, że przyznałam się do błędu. Ktoś inny, że okazałam słabość i co ze mnie za rodzic, kiedy pokazuję dziecku swoją bezradność. W moim „nie wiem” to jednak nie owa bezradność jest ważna, ale czas, jaki chcę dać sama sobie. Czas na chwilę refleksji i włączenia mojego rozumu, dopuszczenia do głosu czegoś więcej niż tylko emocje, szczególnie te trudne. Po jakimś czasie od mojego pierwszego „nie wiem” zaczęłam zauważać efekty. W sobie, w otoczeniu, w moim spokoju i akceptacji. Kiedy pozwoliłam sobie na zrzucenie ciężaru wszechwiedzy, dałam sobie bardzo cenny prezent. Był nim nie tylko ten opisany wyżej czas, ale też zgoda na to, że nie zawsze wszystko wiem i mam prawo do owej niewiedzy, podobnie jak do błędów. Polubiłam to „nie wiem” jako moje pomarańczowe światło, które podpowiada mi, żebym się zatrzymała zanim wjadę ze zbyt mocnym słowem albo nieadekwatną reakcją.

Dzisiaj to prawo, które sobie dałam jest dla mnie jak maska z tlenem na pokładzie samolotu. Jest wentylem i azylem jednocześnie, miejscem kontaktu z myślami, a nie tylko emocjami. Gdzieś głęboko czuję też, że przyznając sobie prawo do niewiedzy i dając sobie czas na pobycie w kontakcie ze sobą, robię też coś dobrego dla mojego dziecka. Nie tylko chronię je przed swoją złością, ale też pokazuję siebie naprawdę. Bez maski i tony wiedzy naukowej w głowie, ale realną mamę, z krwi i kości, która nie zawsze wie, jak chciałaby zareagować.

Ostatnią sobotę spędziłam na warsztatach, które prowadziła Agnieszka Stein. Rozmawialiśmy o dorosłej złości, ale też o trosce o samego siebie, o swoje potrzeby. Agnieszka pokazała nam model mózgu, który opracował dr Dan Siegel (model ten idealnie obrazuje pewne procesy i pomaga zrozumieć, dlaczego w czasie silnych emocji tak trudno nam odnieść się do „racji rozumu”). Moje „nie wiem” nie jest więc lekiem na całe zło i zawsze skutecznym działaniem. To raczej taki moment zatrzymania – „potrzebuję się zastanowić”, w którym wołam do mojego mózgu „dawaj stary, odpalmy to, co pomaga nam działać z sensem, a nie tylko płynąć na fali tych wielkich emocji”.

 

źródło zdjęcia: flickr, Ethan Lofton